1. Wyprawa/Drużyna Pierścienia (Ks.I / Ks.II)
2. Dwie Wieże (Ks.III / Ks.IV)
3. Powrót Króla (Ks.V / Ks.VI)
Skorymi stopy za nią w ślad -
Aż w szersza się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...
A potem dokąd? - rzec nie mogę."
Wyprawa I, 3; s. 111
Ted Nasmith The Green Hill Country
"- Ano - podjął farmer bez pośpiechu, rozkoszując się efektem swoich słów -
podjechał na wielkim czarnym koniu do furty, która przypadkiem była właśnie
uchylona, i stanął tuz przed drzwiami domu. Cały czarny, zawinięty w płaszcz
z kapturem, jakby nie chciał, żeby go kto poznał. "Czego, u licha, chce ode
mnie?" - pomyślałem. Po tej stronie granicy rzadko widujemy Dużych Ludzi, a
już o nikim podobnym do tej czarnej stwory w życiu nie słyszałem. "Dzień
dobry - powiadam wychodząc na próg. - Ta ścieżka nigdzie dalej nie prowadzi;
dokądkolwiek się wybieracie, najszybciej tam traficie, jeżeli wrócicie na
drogę". Nie podobał mi się ten jeździec, a kiedy się zbliżył, Łapaj raz
tylko pociągnął nosem i szczeknął jakby go kto żądłem ukłuł; podkulił ogon i
uciekł skowycząc. Czarny Jeździec ani drgnął w siodle.
"Stamtąd jadę" - rzekł, wymawiając słowa powoli i twardo, i pokazał na
zachód, ponad moim własnym polem jakby nigdy nic. "Czy nie widziałeś
Bagginsa?" - spytał niesamowitym głosem i pochylił się ku mnie. Twarzy nie
zobaczyłem, bo kaptur miął naciągnięty nisko, ale ciarki mnie przeszły po
krzyżach."
Wyprawa I, 4; s. 138
Stephen Hickman The Black Rider
"Sam usiadł i skrobiąc się po głowie ziewnął szeroko. Był strapiony.
Wieczór się zbliżał, a gwałtowna senność, która napadła cala kompanie,
wydala mu się podejrzana.
- Jest tu jakąś inna przyczyna - szepnął do siebie - nie tylko słonce i
upał. Nie podoba mi się to wielkie stare drzewo, nie mam do niego zaufania.
jak to śpiewa! A wciąż o spaniu. Nic dobrego z tego nie wyniknie.
Dźwignął się z trudem i powlókł, żeby zobaczyć, co porabiają kucyki.
Stwierdził, ze dwa odbiegły ścieżka daleko naprzód; złapał je i sprowadził z
powrotem, i w tym momencie usłyszał dziwne odgłosy: jeden gwałtowny, drugi
łagodny, lecz wyraźny. Pierwszy - to był plusk, jakby coś ciężkiego wpadło
do wody. Drugi przypominał szczek zamka w zatrzaskiwanych drzwiach.
Sam skoczył na brzeg rzeki. Frodo był już w wodzie, ale tuz przy brzegu;
ogromny korzeń obejmował go i wciskał w głąb, on jednak wcale się nie
bronił. Sam chwycił go za kurtkę i wyciągnął spod korzenia, potem wyholował
na trawę. Niemal natychmiast Frodo ocknął się, zakaszlał, wykrztusił wodę z
gardła.
- Czy wiesz, Samie - powiedział wreszcie - ze to niegodziwe drzewo
wrzuciło mnie do rzeki? Czułem dobrze. Ogromny korzeń oplątał mnie i
zepchnąl.
- Śniło się panu pewnie - rzekł Sam. - Nie trzeba sadowić się w takim
miejscu, kiedy sen ogarnia.
- A co z tamtymi dwoma? Ciekawym, co im się przyśniło?
Obeszli drzewo i wtedy dopiero Sam zrozumiał, co za szczek słyszał przed
chwila. Pippin zniknął. Szpara w pniu, przy której leżał, zamknęła się tak,
ze nie zostało ani znaku. Merry był w potrzasku: druga szpara zacisnęła się
obejmując go w pasie; nogi sterczały mu na zewnątrz, reszta ciała tkwiła we
wnętrzu pnia, a krawędzie dziupli trzymały ja niby kleszcze."
Wyprawa I, 6; s. 169
Tim Hildebrandt The Old Man Willow
"Czterej hobbici przekroczyli szeroki kamienny próg i zatrzymali się
olśnieni. byli w długiej, niskiej sali, jarzącej się światłem lamp, które
zwisały od belek stropu. Na ciemnym, gładkim stole palił się wysokie żółte
świece.
W głębi, twarzą zwrócona ku wejściu, siedziała w fotelu kobieta. Długie
jasne włosy spływały jej na ramiona, suknie miała zielona, koloru młodego
tartaku, osypana srebrnym pyłem jak rosa, ściągnięta złotym pasem splecionym
z lilii i wysadzanym bladoniebieskimi kamieniami na kształt niezapominajek.
U jej stop w ogromnych glinianych misach kołysały się lilie wodne, a ona
sama zdawała się królować pośród jeziora."
Wyprawa I, 7; s. 177
Alan Lee W domu Toma Bombadila
"Namówili Froda na nowy kufelek, a potem uprosili, żeby powtórzył piosenkę,
i wiele głosów przyłączyło się do chóru; melodie znali z dawna, a słowa
chwytali szybko. Teraz z kolei Frodo rad był z siebie. Brykał po stole, a
kiedy znów doszedł do słowa "A krowa hop ponad Księżyc!", podskoczył wysoko
w powietrze. O wiele za wysoko, bo spadł na tace zastawiona kuflami,
pośliznął się, stoczył ze stołu wśród łoskotu, brzęku i huku. Widzowie
otworzyli szeroko usta, by wybuchnąć śmiechem, i zastygli w zdumieniu:
śpiewak zniknął. jakby się pod ziemie zapadł, chociaż nie wybił dziury w
podłodze."
Wyprawa I, 9; s. 224
Timothy Ide The Prancing Pony
"Słonce było już wysoko i prześwięcając poprzez na pól ogołocone gałęzie
rzucało na polane jasne plamy blasku. Wędrowcy stanęli na jej skraju i
wyglądając zza pni drzew wstrzymali oddech. Na polanie rzeczywiście stały
trzy trolle, trzy olbrzymie trolle. Jeden był pochylony, dwa pozostałe
patrzyły na niego.
Obieżyświat jakby nigdy nic ruszył naprzód.
- Wyprostuj się, stary głazie! - rzekł i złamał kij na grzbiecie
pochylonego trolla.
Nic się nie stało, Tylko hobbici zachłysnęli się ze zdumienia, a wówczas
Frodo się roześmiał.
- Ach tak! - powiedział. - Zapomnieliśmy o legendzie rodzinnej. To z
pewnością te same trzy olbrzymy, które Gandalf wywiódł w pole, gdy się
kłóciły, jak najlepiej przyrządzić trzynastu krasnoludów i jednego hobbita
na kolację."
Wyprawa I, 10; s. 283
Alan Lee Forgetting Family History
"- Pierścień! Pierścień! - wrzasnęli tamci morderczym głosem i w tym samym
momencie ich przywódca pchnął swego rumaka w wodę, a dwaj podwładni ruszyli
w ślad za nim
- Klnę się na Elbereth, na Luthien najpiękniejsza - rzekł Frodo, ostatkiem
sił dźwigając miecz w górę - ze nigdy nie dostaniecie ani Pierścienia, ani
mnie.
Wtedy czarny przywódca, który był już w połowie brodu, wyprostował się
groźnie w strzemionach i podniósł rękę. Frodo oniemiał. Język zamarł mu w
ustach, serce biło jak młotem. Miecz pękł i wypadł z drżącej dłoni. Biały
koń elfa stanął dęba i chrapnął. Pierwszy z czarnych rumaków już niemal
wspinał się przednimi kopytami o brzeg.
W tej samej chwili zagrzmiało, zahuczalo, rozległ się łoskot i szum
wodospadu toczącego kamienna lawinę. Frodo przez mgle widział, jak tam, w
dole, rzeka wezbrała, a nurtem jej przewaliła się kawalkada fal. Wydało mu
się, ze z fal strzelają białe płomyki, i w wyobraźni nim dostrzegł
cwałujących przez wodę białych rycerzy na białych koniach o spienionych
grzywach. Trzech jeźdźców, którzy w tym momencie byli w połowie brodu,
porwał prąd; zniknęli, nagle zalani wzburzona piana. Inni cofnęli się
przerażeni."
Wyprawa I, 12; s. 294
John Howe At the Ford
"Frodo zbudził się w łóżku. W pierwszym momencie myślał, ze spal bardzo
długo i ze przyśnił mu się jakiś przykry sen, który jeszcze majaczy mu na
pograniczu pamięci. A może przebył jakąś chorobę? Lecz sufit nad jego głowa
wyglądał obco; był płaski, a ciemne belki miał bogato rzeźbione. Frodo leżał
jeszcze chwile przyglądając się słonecznym plamom na ścianie i nasłuchując
szumu wodospadu.
- Gdzie jestem? Która to godzina? - rzucił głośno pytanie sufitowi.
- W domu Elronda, a jest dziesiąta przed południem - odpowiedział mu
znajomy głos. - Ranek dwudziestego czwartego października, jeżeli chcesz
wiedzieć dokładnie."
Wyprawa II, 1; s. 299
Carl Emery Phenix A Pleasant Awakening
Wyprawa II, 2
Ted Nasmith A Valley of Rivendell
"Podczas tego krótkiego postoju wiatr ucichł, a śnieg, z każda chwila
rzadszy, ustal zupełnie. Wędrowcy ruszyli znowu. Nie uszli jednak wiele
drogi, kiedy zawierucha wróciła, atakując ze zdwojona furia. Wicher
świszczał, a śnieżna zawieja oślepiała. Wkrótce nawet Boromir przyznał, ze
trudno iść dalej. Hobbici, zgięci niemal wpół, brnęli za większymi od siebie
ludźmi, lecz było niewątpliwe, ze nie ujdą już daleko, jeżeli śnieżyca
potrwa dłużej. (...)
Zimny wiatr dal im w plecy, gdy odwróciwszy się od Bramy Czerwonego Rogu
wlekli się ciężko po stoku w dół. Karadhras ich zwyciężyl."
Wyprawa II, 3; s. 393
John Howe The Company of the Ring approaching Caradhras
"- Co to znaczy: "Powiedz przyjacielu i wejdź"? - spytał Merry.
- Sens dość jasny - rzekł Gimli. - Jeżeli jesteś przyjacielem, powiedz
hasło, a drzwi się otworzą i będziesz mógł wejść.
- Tak - odezwał się Gandalf. - te drzwi zapewne są posłuszne słowom
zaklęcia. niektóre drzwi kranoludzkich siedzib otwierają się tylko w pewnych
określonych porach roku czy dnia albo tylko dla pewnych osób; są i takie,
których nie otworzysz nawet o właściwej godzinie i wymawiając właściwe słowa,
jeżeli nie masz klucza. Ale do tych drzwi nie potrzeba klucza. Za czasów
Durina nie były one tajne. Zazwyczaj stały otworem i pilnowali ich
odźwierni. Jeżeli zaś były zamknięte, mógł je otworzyć każdy, kto znał hasło.
Tak przynajmniej głosi tradycja."
Wyprawa II, 4; s. 415
Alan Lee Hollin Gate
"Za przewodem czarodzieja drużyna przeszła przez pod sklepieniem północnego
wyjścia. Znaleźli się w szerokim korytarzu. W miarę jak się nim posuwali,
blady obrzask nabierał coraz większej jasności i wkrótce przekonali się, ze
płynie od prawej strony. Były tam drzwi wysokie, płasko sklepione, a ich
kamienne skrzydło jeszcze się trzymało w zawiasach i było nieco uchylone.
Światło, dość mdłe, wydawało się jednak oślepiające wędrowcom, którzy tak
długo brnęli przez zupełne ciemności, toteż przestępując próg wszyscy
zmrużyli oczy.
Spod ich stop wzniósł się pył, grubo zalęgający podłogę; potykali się o
jakieś przedmioty rozrzucone pod drzwiami, nie mogąc zrazu rozróżnić ich
kształtów. Światło padało do wnętrza sali przez szeroki komin wycięty pod
stropem w przeciwległej wschodniej ścianie; komin biegł ukośnie i w jego
wylocie, gdzieś bardzo wysoko, dostrzegli mały kwadracik błękitnego nieba.
Promień światła pada prosto na stół umieszczony pośrodku izby; był to lity
podłużny blok, wzniesiony o dwie stopy nad podłogę, na nim zaś leżała duża
płyta z białego kamienia.
- To wygląda jak grobowiec - szepnął Frodo i tknięty dziwnym przeczuciem
pochylił się nad stołem, żeby go obejrzeć z bliska.
Gandalf prędko przysunął się do hobbita. (...)
- To pismo Daerona, używane ongi w Morii - powiedział Gandalf. - W języku
kranoludów i ludzi napisane jest: BALIN, SYN FURINA, WŁADCA MORII"
Wyprawa II, 4; s. 432
Alan Lee 21st Hall of Moria
Zimny powiew uderzył im w twarze od wylotu doliny. Przed nimi roztaczał się
szeroko siwy cień, liście szumiały nieustannie, jak topole na wietrze.
- Lothlorien! - krzyknął Legolas. Lothlorien! Dotarliśmy na próg Złotego
Lasu. Niestety jest teraz zima.
W mroku nocy smukłe drzewa sklepiały korony jak strop nad droga i
strumieniem, który wpadał pod ich rozpostarte gałęzie. W nikłym świetle
gwiazd pnie były szare, a drżące liście miały odcień ciemnego złota.
- Lothlorien - rzekł Aragon. - Jakże raduje uszy śpiew wiatru w gałęziach
tych drzew! Nie uszlismy wiele ponad pięć staj od bramy, lecz dalej iść nie
sposób. Ufajmy, ze czar elfów ustrzeże nas tej nocy od niebezpieczeństwa,
które ciągnie za nami.
Wyprawa II, 6; s. 455
Ted Nasmith Farewell to Lorien
"Na ogromnych cokołach , fundamentem zanurzonych w głębinie, stali dwaj kamienni królowie; po dziś dzień zatarte oczy i pobrużdżone, chmurne czoła mieli zwrócone na północ. Każdy z nich wznosił lewa rękę, ostrzegając wymownym gestem odwróconej na zewnątrz dłoni, w prawej zaś dzierżył topór; na głowach mieli skruszałe hełmy i korony. Siła i majestat biły od tych milczących strażników dawno już nie istniejącego królestwa."
Wyprawa II, 9; s. 529
Tom Hildebrandt Pillars of the Kings
Powrót do początku strony
Następny tom
Powrót na stronę główną